10 grudnia 2016

[4.2] skutki nagłej pobudki

    Kobieta prowadząca szkolenie okazała się być Mileną-również-Kowalską i posiadać odpowiednie kwalifikacje do przekazania im wiedzy na temat nowych rozwiązań w biurokracji.
     To jedno odejmowało jej nieco uroku, bo wiedzę do przekazania miała naprawdę wątpliwej jakości, ale cała reszta jej słodkiego, powabnego ciała przypadła Kowalskiemu do gustu aż nadto.
    Poruszała się niczym mała, zgrabna mgiełka, od jednego rogu planszy do drugiego, wymachując wskaźnikiem na planszy niczym czarodziejską różdżką. Raz na jakiś czas można było dostrzec jej jedną łydkę albo dwie, kiedy stawała zupełnie z boku planszy, objaśniając coś z przejęciem na uroczej, zaciętej nieco z nerwów twarzyczce.
     Wyglądała tak pokornie, tak niewinnie, tak dziecięco, a jednocześnie hardo i pewnie. To była dziwna mieszanka, która powodowała w głowie Kowalskiego wybuch za wybuchem. Wysadzała mu most za mostem, niszcząc bezpowrotnie jasne ciągi myśli i uproszczenia, jakie delikwent ten wyhodował sobie w ciągu całego życia dla ułatwienia funkcjonowania, by móc w prosty sposób wpadać na szlak i nim dążyć do celu, bez zbędnego rozkładania wszystkiego wokół na czynniki pierwsze.
  Jednak nagła fascynacja panią Mileną-również-Kowalską nie pozwoliła mu zostać obojętnym wobec zagadek jego własnego wszechświata.

22 października 2016

[6] bełkoty

Dzień dobry, przepraszam, a długo pani czeka?, nie, proszę, którędy do?, proszę siedzieć, kochana, ja postoję, świeże, dzisiaj rano przywieźli, ty wiesz, że spotkałam Krzyśka, rozładował mi się telefon, która godzina?, wyjdziemy gdzieś w piątek? nie albo i tak, panie, ale paskudna ta pogoda, no, ciepło, a potem zimno!, lubię, jak liście żółkną w różnym tempie, zbieram na chorego synka, no, Marysiu, co się mówi!, to co, jeszcze jednego?, kto ostatni do pana doktora?, czy nie zechciałby pan przejść na abonament?, jakieś skapciałe te pomidory, szybki internet w twoim mieście, gdzie mnie zabierasz? niespodzianka, jak to giełda nie weszła, czy on jest pojebany, e, i tak nie mam u niej szans, nie byłem aż tak pijany.

A potem budzimy się do prawdziwego życia, zasypiając. I prawdziwie wtedy oddychamy.
Strząsamy z siebie bełkoty.
Byle nie eksplodowały nam one w podświadomości.
I od rana znów.

8 października 2016

[5] nocynoce

Będziemy się upajać tanim winem w zimnie otwartych okien.
Będziemy malować tanią szminką usta nasze i naszych kochanków.
Potkniemy się o nierówny bruk, może łamiąc kostki.
Opali nas ciepłym ogniem światło wschodzącego słońca: nad łąką, nad górami, nad jeziorem, nad brudnym miastem.
Zamarzniemy jeszcze z pięć razy w bramie kamienic.
Przerazimy się jakąś tragiczną informacją ze świata, ale będziemy obojętni wobec naszych sąsiadów.
Będziemy przytuleni czytać nocne rozkłady jazdy jak dobrą literaturę.
Znów zepsujemy sobie mozolnie układane fryzury.
I znów nas złapie zbyt obfity deszcz.
Jeszcze raz podrzesz mi rajstopy.
A drugi raz potem ja sama, ale nie zauważę tego w oparach emocji i alkoholu.
Chodź, jeszcze raz zagramy w Tetrisa. Jest już ciemno, dzieci śpią.
Mentalny chłód przejściowych pór roku. Zapach dymów z milionów polskich pieców.
Przy braku szczęścia - odór palonego plastiku.
Skąd mamy brać kolejne poruszenia, skoro widzieliśmy już wszystko?
Wyostrz zmysły. Zatop się w dźwięku deszczu bijącego o nasze niewspólne szyby.

[4.1] skutki nagłej pobudki

    Szybko i skutecznie rozwiążemy twoje problemy!  
 
    Kowalski spojrzał w górę na wielki, jaskrawy billboard. Od razu rzucił mu się w oczy, bo był nad wyraz ekscentryczny, nawet jak na rozpowszechnione wszędzie reklamy. Przedstawiał on dwie postaci - mężczyznę i kobietę - opierających się o siebie plecami. Kobieta była ubrana w dość wyzywający strój imitujący pielęgniarski uniform, a mężczyzna miał na sobie za duży garnitur nie z tej epoki. Uśmiechali się oboje tak sztucznie, że wywoływali u odbiorcy mdłości.
   Kowalski nie miał wielkiego wyczucia smaku, nie ubierał się też ani gustownie, ani luksusowo. Mieszkanie urządził, kopiując z katalogu meblowego poszczególne aranżacje. Jego żona była równie mało fantazyjna w życiu.
  A mimo to - ten billboard dźgnął go między żebra. Zatem można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że dźgał tak prawie wszystkich oglądających go mieszkańców Warszawy. Do tego stopnia, że zupełnie wytrącał z równowagi i nie spełniał swojego podstawowego zadania - człowiek nawet nie orientował się, jakiego produktu jest to reklama i kompletnie zapominał o tym, żeby się tym zainteresować.
   Kowalski otrząsnął się z letargu, poprawił krawat i wkroczył do budynku bez wyrazu, zbudowanego w dużej mierze ze szkła. Ostatnio taka panowała moda.
     Prawie by zapomniał, jaki był cel jego wyjazdu do Warszawy.

27 września 2016

[3] instrukcja

Otoczmy się ludźmi idei, pracy, radości i udajmy, że tylko tak wygląda świat.
Użyjmy ich jako tarczy - niech oni się stykają z całym brudem płynącym w rynsztokach pod naszymi oknami. Nam niech tylko przynoszą bukiety chabrów i promienne uśmiechy.
Niech głaskają nas po głowach i powtarzają w kółko, że nie ma nic złego w błądzeniu.
Ale oni jednocześnie niech nie błądzą, bo muszą być ostoją spokoju i źródłem stałości w świecie, który się nie zatrzymuje.
Może wtedy uda nam się żyć?
Zgadzajmy się na bycie oszukiwanymi. Nikomu nic dobrego nie przyszło z gwałtownego przejrzenia na oczy.
Cienie na ścianach jaskini są piękne, są wspaniałe, są niepowtarzalne, bo są jedynym, co widziałam w swoim życiu.
Tak jestem skonstruowana, że zakochuję się we wszystkim, co mi się serwuje.
A więc po co mi kolorowy, wielowymiarowy, ale brutalniejszy świat?
Ukołyszcie mnie do snu w plastikowej bańce, która nie pęka. Co z tego, że twarda i niewygodna, że mydlana dostojniejsza. Ale taka żyje dwie sekundy. A w plastiku mogę się zahibernować na lata. Na całe moje życie.
Nie, nie budźcie mnie! Wegetuje mi się tak ciekawie.

26 września 2016

[2] bezbożnica

Kupiliśmy kawę i na spokojnie przeanalizowaliśmy życie.
Tak w ogólnikach, nie roztkliwiając się każde nad swym losem.
On uważa, że mimo wszystko jest pięknie.
Ja twierdzę, że to przejaw syndromu sztokholmskiego. Ale to dobrze o nim świadczy. Takiego podejścia potrzeba, by być szczęśliwym, a trzeba być szczęśliwym, żeby jakoś skutecznie przedłużać gatunek. Biologia.
Choć jak tak teraz patrzę na nas oboje, to wiem, że żadne z nas nie przedłuży gatunku. A przynajmniej nie świadomie, nie z wyboru.

12 września 2016

[1] złudzenie ruchu

   -  Do Miasta, studencki.
    Kierowca postukał na kasie fiskalnej w odpowiednie przyciski i po chwili urządzenie wypluło bilet.
    Kiedy Marta wymieniała pieniądze na ten kawałek papieru, usłyszała:
   -  A legitymacja jest?
   -  Jest, jest, pokazać?
    Kierowca zmierzył ją przelotnie i wymamrotał:
   -  Nie, nie trzeba.
    Po chwili Marta siedziała już przy oknie i rozmyślała nad tym, jak bardzo lubi podróżować środkami publicznego transportu międzymiastowego, niezależnie od tego, czy był to pociąg, czy autobus właśnie.
   Była to typowa refleksja osoby rzadko z tego typu usług korzystających. Za to miała ona szerokie doświadczenie z komunikacją miejską, i do tej nie żywiła już tak dobrych uczuć. Właściwie to wzdrygała się na samo wspomnienie przeciągłego świstu, jaki wydawały przy ruszaniu nowoczesne tramwaje w jej mieście wielkich perspektyw.
  A może jednak myliła się i nie o rutynę tu chodziło? Może gdyby tak samo często dojeżdżała ze wsi do miasta, jeżdżąc tymi MAN-ami, nadal by je kochała? Może więziło ją samo poczucie zamknięcia w jednej przestrzeni, jaką wyznaczają granice miasta, a podróżowanie między różnymi miejscowościami dawało jej namiastkę wolności?

24 sierpnia 2016

[0] the long hot summer just passed me by

    Witam na moim nowym blogu!
    Jak głosi jego tytuł, będzie dużo refleksji na temat życia codziennego.
    Czyli - typowo do bólu!
    Zapowiada się ciekawie, zwłaszcza że nikt nie będzie tego czytał.
   Cel przyświeca mi jeden - zmusić swój leniwy tyłek do pisania. Kiedyś robiłam to ciągle i nawet całkiem mi wychodziło, a potem mój umysł przerzucił się na bardziej ścisłe dziedziny i jakoś tak zaniedbał istnienie obok humanistycznej duszy.
   A dlaczego by nie opisywać świata wokół? Tyle się przecież dzieje podczas jednego przejazdu komunikacją miejską czy w trakcie zakupów w znanej sieci dyskontowej.
  Nie, żeby nic ciekawszego się wokół mnie nie działo, ale mam dziwne upodobanie do zwykłości, codzienności, szarości. Nie ja jedna, więc pewnie łatwo to zrozumieć.
   Jako że ma to być taki mój warsztacik, to będę pisać w konwencji typowej, książkowej prozy. Etykieta literatura będzie tutaj jako jasna jarzeniówka rażąca w oczy potencjalnych czytelników. Albo świecić się będzie jak psu jaja - wedle gustu.
   Gdyby z braku laku zachciało mi się odwalić tutaj jakąś większą prywatę, a wam chciałoby się to znaleźć, to też będziecie wiedzieć, jak szukać.
    Zapraszam po więcej - już wkrótce.

PS Tytuł posta zaplanowałam sobie już dawno, a tu nagle prognozują powrót upałów na koniec sierpnia. Typowe.