10 grudnia 2016

[4.2] skutki nagłej pobudki

    Kobieta prowadząca szkolenie okazała się być Mileną-również-Kowalską i posiadać odpowiednie kwalifikacje do przekazania im wiedzy na temat nowych rozwiązań w biurokracji.
     To jedno odejmowało jej nieco uroku, bo wiedzę do przekazania miała naprawdę wątpliwej jakości, ale cała reszta jej słodkiego, powabnego ciała przypadła Kowalskiemu do gustu aż nadto.
    Poruszała się niczym mała, zgrabna mgiełka, od jednego rogu planszy do drugiego, wymachując wskaźnikiem na planszy niczym czarodziejską różdżką. Raz na jakiś czas można było dostrzec jej jedną łydkę albo dwie, kiedy stawała zupełnie z boku planszy, objaśniając coś z przejęciem na uroczej, zaciętej nieco z nerwów twarzyczce.
     Wyglądała tak pokornie, tak niewinnie, tak dziecięco, a jednocześnie hardo i pewnie. To była dziwna mieszanka, która powodowała w głowie Kowalskiego wybuch za wybuchem. Wysadzała mu most za mostem, niszcząc bezpowrotnie jasne ciągi myśli i uproszczenia, jakie delikwent ten wyhodował sobie w ciągu całego życia dla ułatwienia funkcjonowania, by móc w prosty sposób wpadać na szlak i nim dążyć do celu, bez zbędnego rozkładania wszystkiego wokół na czynniki pierwsze.
  Jednak nagła fascynacja panią Mileną-również-Kowalską nie pozwoliła mu zostać obojętnym wobec zagadek jego własnego wszechświata.