24 sierpnia 2017

[16] nowiny

   -  W tak przyjemne dni jak ten - zacząłem po chwili błogiego milczenia - prawie zaczynam wierzyć w cuda.
    Nic nie odpowiedziała, tylko podniosła na chwilę głowę z mojego ramienia i spojrzała na mnie karcąco.
   -  Och, rety, nie to miałem na myśli - zreflektowałem się. - No wiesz, tak się po prostu mówi.
    Siedzieliśmy wtuleni w siebie na ławeczce parkowej, i kiedy przymykałem trochę jedno oko, prawie oszukiwałem mózg, że jesteśmy w jakimś ładnym, neutralnym miejscu. Ba, ja prawie dałbym się zupełnie zwieść swojej wybujałej wyobraźni, podsycanej lekką gorączką, ale wiem, że moja dziewczyna cały czas była czujna, uważna i boleśnie świadoma miejsca naszego - mojego - pobytu.
  Byłem świeżo po rozmowie z lekarzem prowadzącym, który wprowadził mnie we wszystkie szczegóły. Oczywiście, nie chciał tego robić, chciał się mną zająć, jak każdym innym pacjentem, ale ostatecznie nie mógł. Jeśli nie przez wzgląd na nasz wspólny, bardzo związany z tematem naszej rozmowy, zawód, to choćby z powodu naszej długoletniej znajomości.
    Dowiedziałem się więc wszystkiego, a wielu rzeczy nie musiałem usłyszeć wprost, by je zrozumieć; dość powiedzieć, że moja sytuacja była po prostu beznadziejna, a ja od początku się tego domyślałem. Ba, czułem to w kościach, ha ha...
    Za to ona nic jeszcze nie wiedziała i jasne było, że w końcu - za pięć, dziesięć minut - ostatecznie będę musiał zebrać się w sobie i powiedzieć jej to, tylko może łagodniejszymi słowami, których cały czas nie potrafiłem znaleźć.

22 sierpnia 2017

[15] wewnętrzny recenzent

  Zapomniałam już zapachu letniej, wieczornej rosy, rozsypanej kryształkami na nieskoszonej trawie.
    Jest tak dobrze i cicho, zaraz wzejdzie słońce i się popłaczę.
    Wilgoć jest nie do opisania, tak bardzo wsiąka we mnie i przenika - aż do głębi, aż do ości.
    Człowiek na ościach.
    Bezpretensjonalny, miękki, wadliwy.
    Ciężko się chodzi z taką wadą genetyczną, źle się oddycha, każdy dzień to walka.
    Bardzo łatwo jest się wtedy poddać, więc jeśli widzisz człowieka z ośćmi zamiast kości, który wydaje się być całkiem szczęśliwy, to podejdź do niego i go przytul.
    Jeśli rzeczywiście czuje się spełniony, to odwzajemni uścisk i powie ci kilka miłych słów.
    Jeśli jednak maskował swoją depresję, to się rozklei. Wtedy ty mu powiedz kilka miłych słów.
    Myślisz, że nie znaczą nic, ale znaczą bardzo wiele.

   -  "Myślisz, że nie znaczą nic"? - spojrzał na mnie z politowaniem. Jakby mi ktoś w pysk strzelił. - Ktoś cię chyba rozproszył tak gdzieś od połowy, co? Takich pierdół to się po tobie nie spodziewałem.

[14] pieśni żałobne

Pogrzeb

Najgorzej, kiedy już słodkie początki podszyte są goryczą.
Kiedy jest się w położeniu tak beznadziejnym już na samym wstępie.
Kiedy nie ma nawet czasu na czczą beztroskę, zapominanie o świecie, tracenie poczucia czasu i rzeczywistości.
Najgorzej, kiedy już słodkie początki zatrute są troskami.
A może i - najlepiej?
Bo kiedy przychodzi smak zawodu i rozczarowania, to jest on jednakowoż znany.
A znajome rzeczy lepiej się przyjmuje do rozumu i serca.
I świadomość złego zakończenia całkiem porządnie do jego nadejścia przygotowuje.
I wiadomo, że tak się to właśnie wydarza, nie ma dobrych rzeczy w świecie, szczęśliwych upojeń aż po wsze czasy.
I może dobrze, że niczego niewinnego nie zaznaliśmy. Że nie mieliśmy nic wspólnego - bo nie ma czego tracić, nie ma za czym tęsknić. Grzebać możemy jedynie wyobrażenia i oczekiwania.