25 października 2017

[17] Lesio

Lesiu!

      Problem w tym, że nie bardzo wiem, o co mi chodzi.
    Jasne, jasne, śmiej się teraz pod nosem i mamrocz do siebie, że tak, że kobiety, że przynajmniej mam odwagę przyznać, że robię aferę nie wiadomo o co; bądź sobie dalej taki żałosny, ale mnie tego widoku oszczędź i pozwól coś powiedzieć.
      Właściwie, to wiem, o co mi chodzi. Ale tak mnie to przeraża, że łatwiej Ci wmówić, że nie wiem.
    Otóż, Lesiu... ja dobrze wiem, że nie chcę z Tobą być tak długodystansowo. No, wychodzić za Ciebie nie chcę, no. A jednocześnie żal mi Ciebie, takiego rozchełstanego w moim łóżku, żal mi tych naszych wakacji i nas mi żal, no. Nie chcę, żeby się to-to za daleko posunęło, ale nie chcę też, żeby się kończyło. A tak się chyba nie da, prawda? To by oznaczało zamrożenie czasoprzestrzeni, a to się chyba ludziom jeszcze nie udało...
     W każdym razie, wiem też, że to nie jest możliwe ze względu na Ciebie.
    Wiem, wiem, zrozumiałam wtedy, kiedy się oboje spojrzeliśmy na siebie w reakcji na tych młodych rodziców.
    To było takie wstrząsające dla nas obojga, Lesiu, bo ja chciałam się razem z tobą pośmiać z tych "popaprańców", a Ty się wtedy rozmarzyłeś tak o nas i chciałeś mi pokazać to Twoje rozmarzenie od środka.
     A ja bym nigdy przedtem nie pomyślała, że Ty możesz mnie chcieć tak na poważnie. Już nawet nie chodzi o to, że właśnie teraz, tak nagle, tak już; tylko że W OGÓLE.
     A ja nigdy, nigdy, Lesiu, ja to wiem i czuję, nie dociekaj już, proszę, ale wiem, że nie. Nie pytaj, czy z innym już bym chciała, i nie płacz, gdyby się to okazało prawdą, Lesiu, bo ja dzisiaj nie wiem. Ale dzisiaj wiem, że z Tobą tak - nie.
    Nie podejrzewałabym samej siebie o to, że znajdę w sobie tyle czułości dla Ciebie. Bardzo Cię kochałam, Lesiu, ale na swój, egoistyczny sposób, i dobrze mi z Tobą było łóżkowo, ale nie patrzyłam na nas jak na przyszłe małżeństwo w latach świetności, tylko jak na dwoje zblazowanych ludzi w kwiecie wieku, którym piękne fiu bździu w głowie.
    A wtedy, przy tych młodych rodzicach dowiedziałam się, że tylko jedno z nas jest tak pięknie niepoprawne.
    Wyprowadzam się przy okazji od Korońskich do Marcysi, bo potrzebuję jednak trochę swobody, no i oni też, bo oni kolejni, co będą dziecko właśnie robić. My z Marcysią jakoś sobie poradzimy. Tak więc pisz do niej, na Kowalską 5 m. 14, odpiszę Ci, Lesiu, ekspresem. Ale nie dzwoń już do mnie, bo już i tak się zresztą nie dodzwonisz, jak opuszczę Korońskich mieszkanie, i... nie przychodź też. Chyba że bym zapomniała jakiej rzeczy u Ciebie, to codziennie koło 14, zastaniesz akurat Marcysię, to od Ciebie odbierze.
    Nie traktuj tego tak, że się izoluję... Przecież nie uciekam, podaję Ci adres i tak dalej... Ale i mnie by to bolało, to spotkanie, i Ciebie, i po co... Ja Ci już powiedziałam, spodziewam się, co bym od Ciebie usłyszała, żegnaj więc. Było mi z Tobą naprawdę dobrze, Lesiu - trafiłeś tylko nie na tę dziewczynę, co trzeba.

Kasia




Kasiu,

nie pisz do mnie "Lesiu", kiedy nie powiedziałabyś już tak do mnie w cztery oczy. Bądź choć raz uczciwa, choćby i sama ze sobą.
O wyprowadzce Twojej wiem już od Korońskich, bo byłem tam u nich, akurat Cię nie zastałem, bo cały ten Twój liścik by był niepotrzebny. Odniosę - w takich porach, jak prosiłaś - Twoje pończoszki (te nowe) i książkę o malarzach, tę, której czytanie tak mozolnie udawałaś przed Korońskim Jankiem. Ucieszy się chłopina z odzyskania tej pozycji bardziej niż Ty z odzyskanej wolności.
Proszę ja tylko Ciebie, Kasieńko, żebyś już się więcej do mnie nie ważyła pisać. Tak mnie prosisz, żebym przypadkiem Cię nie nachodził, tymczasem ja nie mam takiego zamiaru. W przeciwieństwie do Ciebie, szanuję swoje serce. Szkoda, że nie jestem bardziej dalekowzroczny i trochę przyślepłem na Twoje intencje, ale cóż, wierzę, że kiedyś trafi mi się lepsza historia.
Bądź zdrowa, jedz brokuły i mruż oczy przed słońcem -

Leszek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz