27 września 2016

[3] instrukcja

Otoczmy się ludźmi idei, pracy, radości i udajmy, że tylko tak wygląda świat.
Użyjmy ich jako tarczy - niech oni się stykają z całym brudem płynącym w rynsztokach pod naszymi oknami. Nam niech tylko przynoszą bukiety chabrów i promienne uśmiechy.
Niech głaskają nas po głowach i powtarzają w kółko, że nie ma nic złego w błądzeniu.
Ale oni jednocześnie niech nie błądzą, bo muszą być ostoją spokoju i źródłem stałości w świecie, który się nie zatrzymuje.
Może wtedy uda nam się żyć?
Zgadzajmy się na bycie oszukiwanymi. Nikomu nic dobrego nie przyszło z gwałtownego przejrzenia na oczy.
Cienie na ścianach jaskini są piękne, są wspaniałe, są niepowtarzalne, bo są jedynym, co widziałam w swoim życiu.
Tak jestem skonstruowana, że zakochuję się we wszystkim, co mi się serwuje.
A więc po co mi kolorowy, wielowymiarowy, ale brutalniejszy świat?
Ukołyszcie mnie do snu w plastikowej bańce, która nie pęka. Co z tego, że twarda i niewygodna, że mydlana dostojniejsza. Ale taka żyje dwie sekundy. A w plastiku mogę się zahibernować na lata. Na całe moje życie.
Nie, nie budźcie mnie! Wegetuje mi się tak ciekawie.

26 września 2016

[2] bezbożnica

Kupiliśmy kawę i na spokojnie przeanalizowaliśmy życie.
Tak w ogólnikach, nie roztkliwiając się każde nad swym losem.
On uważa, że mimo wszystko jest pięknie.
Ja twierdzę, że to przejaw syndromu sztokholmskiego. Ale to dobrze o nim świadczy. Takiego podejścia potrzeba, by być szczęśliwym, a trzeba być szczęśliwym, żeby jakoś skutecznie przedłużać gatunek. Biologia.
Choć jak tak teraz patrzę na nas oboje, to wiem, że żadne z nas nie przedłuży gatunku. A przynajmniej nie świadomie, nie z wyboru.

12 września 2016

[1] złudzenie ruchu

   -  Do Miasta, studencki.
    Kierowca postukał na kasie fiskalnej w odpowiednie przyciski i po chwili urządzenie wypluło bilet.
    Kiedy Marta wymieniała pieniądze na ten kawałek papieru, usłyszała:
   -  A legitymacja jest?
   -  Jest, jest, pokazać?
    Kierowca zmierzył ją przelotnie i wymamrotał:
   -  Nie, nie trzeba.
    Po chwili Marta siedziała już przy oknie i rozmyślała nad tym, jak bardzo lubi podróżować środkami publicznego transportu międzymiastowego, niezależnie od tego, czy był to pociąg, czy autobus właśnie.
   Była to typowa refleksja osoby rzadko z tego typu usług korzystających. Za to miała ona szerokie doświadczenie z komunikacją miejską, i do tej nie żywiła już tak dobrych uczuć. Właściwie to wzdrygała się na samo wspomnienie przeciągłego świstu, jaki wydawały przy ruszaniu nowoczesne tramwaje w jej mieście wielkich perspektyw.
  A może jednak myliła się i nie o rutynę tu chodziło? Może gdyby tak samo często dojeżdżała ze wsi do miasta, jeżdżąc tymi MAN-ami, nadal by je kochała? Może więziło ją samo poczucie zamknięcia w jednej przestrzeni, jaką wyznaczają granice miasta, a podróżowanie między różnymi miejscowościami dawało jej namiastkę wolności?